W Monachium

Wzięto mnie do wojska do kawalerii. Nie służyłem, bo stryj zapłacił za mnie w guberni. Stryjowi zapłaciłem obrazem Św. Kazimierz 150 rubli. Otrzymałem paszport, i za granicę. Jak wyjeżdżałem z Warszawy, trzeba było przekupywać w cyrkule pisarza.

Miałem 500 rubli na Monachium. W ogóle ciekawe były przeżycia tych lat. Później, kiedy zabrakło pieniędzy, po pięć dni nie jedliśmy obiadu. Półtora roku byłem w Monachium. Dziś jak cośkolwiek wypadnie, to robi się awantury, a wtedy nic. Z Monachium wróciłem do Warszawy. Dostaję z policji wezwanie, gdzie byłem. Napisałem: W Abisynii. – Co pan robił w Abisynii? Byłem tam w celach naukowych i artystycznych. Czyste kpiny. Przedłużenie paszportu kosztowałoby 200 do 300 rubli. Chciałem już zapłacić za paszport, ale mnie podbechtali, żeby deklarację ubóstwa podpisać; zapłaciłem 5 rubli.