Wiosna w Gościeradzu 

Wiosna w Gościeradzu, maj 1931. Wiosna wchodzi ze swoim zapachem i podmuchem. Ostatnie kwiaty, październik 1931. Begonie…, Georginie. Trzy kolory zasadnicze, którymi można operować: szaroniebieski, szarożółty, szarozielonkowaty, a czasem szaroczerwonawy.

Lato 1932 w Gościeradzu. Świętą Tereskę przemalowuję, bo jest za ciemna. Łąki we Wierzchlesie, łódka, jezioro Mukrz, stada saren. Jeżeli coś zrobiłem, to przez Szulisławskiego… Całą Tekę pomorską zawdzięczam Szulisławskiemu. Gaj Święty w Wierzchlesie – coś odrębnego; ciemne cisy, jasne sosny, topole. Jesienią orgia kolorów.

Z Gościeradza do Bydgoszczy jedzie się 11 minut autem.

Malarz, dawniej temperament, teraz muszę sobie pomagać rozumowaniem, logiką. Zmechanizować środki, wyprowadzać logicznie ze swego plenerowego założenia. Claude Lorrain albo Poussin, drganie światła, plener. Do olejnego malowania nie mogę wrócić. Tylko przez czarne rzeczy chcę dojść do celu. Dwa dęby kolorowe zamienię na czarny kolor. Świerk. Trzeba się spieszyć, bo efekt oświetlenia mija. Grunt to rysunek. Ucieranie tuszu z kredy litograficznej, przygotowana woda, narządka. Tu trzeba dobrze studiować, bo to nie żarty. Siatka ogromnie miękka, gdzieniegdzie strzelają gałęzie. Te miękkie rzeczy wydobywa się żyletką. Tylko cierpliwość.